Sabaton - "Aces In Exile"


Nieudana interwencja w Norwegii oraz agresja Niemiec na Belgię, Holandię, Luksemburg i Francję w maju 1940, doprowadziły do spadku notowań Chamberlaina. Premier Wielkiej Brytanii podał się do dymisji, a zadanie utworzenia rządu powierzono Winstonowi Churchillowi, orędownikowi kontynuowania wojny z III Rzeszą. Jednak porażki ponoszone przez aliantów na froncie powodowały, że liczba zwolenników prowadzonej przez nowego premiera polityki malała. Po ewakuacji żołnierzy z Dunkierki Lord Halifax stwierdził, że Wielka Brytania już przegrała i trzeba podpisać pokój. Według niego dalsza wojna nie miała sensu, ponieważ nie istniał konflikt interesów pomiędzy Niemcami a Wielką Brytanią. Pogląd ten był podzielany przez wielu polityków różnych ugrupowań.
Po kapitulacji Francji naciski na zawarcie pokoju przybrały na sile, a argumenty zwolenników tej decyzji były bardzo mocne. Poza Wielką Brytanią żadne państwo nie toczyło wojny z Niemcami. Armia lądowa pozbawiona była ciężkiego sprzętu, gdyż pozostawiono go na plaży w Dunkierce. Siły powietrzne III Rzeszy (Luftwaffe) posiadały znacznie więcej samolotów niż brytyjski Royal Air Force – RAF. Obawiano się zatem zmasowanych nalotów, które powodowałyby duże zniszczenia i dotknęły ludność cywilną. Uważano również, że kontynuowanie wojny pociągnie za sobą astronomiczne koszty, które nadwyrężą zasoby imperium i doprowadzą do ruiny finansowej. Choć Stany Zjednoczone potępiały hitlerowskie Niemcy, pozostawały wierne polityce izolacjonizmu. Reasumując: III Rzesza właśnie podbiła znaczną część Europy, posiadała większą, zaprawioną w boju armię i więcej sprzętu. Opór wydawał się bezsensowny. 


Na podpisanie pokoju bardzo liczył Hitler, który uważał, że Wielka Brytania nie jest zainteresowana kontynentem europejskim, tylko utrzymaniem swojego imperium zamorskiego. Nie widział w niej wroga, lecz sojusznika przeciwko komunistycznemu Związkowi Radzieckiemu. Führer nie chciał również klęski militarnej Wielkiej Brytanii z innego powodu. Po ewentualnym upadku imperium, jego byłe posiadłości mogłyby przejąć Stany Zjednoczone i Japonia. Okazując dobrą wolę zakazał Luftwaffe naruszać angielską przestrzeń powietrzną. Wysłał także ofertę pokojową, w której gwarantował nienaruszalność granic Wielkiej Brytanii w zamian za uznanie niemieckich podbojów  w Europie. Ku jego rozczarowaniu została ona odrzucona.
Jedynymi atutami przemawiającymi na korzyść Brytyjczyków była silna flota oraz położenie geograficzne. Dlatego niemiecki plan inwazji Seelöwe („Lew Morski”), zakładał wyeliminowanie Royal Navy oraz zniszczenie RAF i przemysłu lotniczego. Kiedy dowodzona przez marszałka Rzeszy Hermanna Göringa Luftwaffe będzie panowała na niebie, wówczas nastąpi desant Wehrmachtu, wspierany przez Kriegsmarine. Po zajęciu Francji niemieckie samoloty przeniosły się na francuskie lotniska nad Kanałem La Manche. W bitwie o Anglię udział miały wziąć trzy floty powietrzne:
- Luftflotte 2 (dowódca Albert Kesselring) stacjonująca w północo-wschodniej Francji i w Belgii;
- Luftflotte 3 (dowódca Hugo Sperrle) stacjonująca  w północno-zachodniej Francji;
- Luftflotte 5 (dowódca Hans-Jürgen Stumpff) stacjonująca w Norwegii.
Aby wywabić angielskie myśliwce, Niemcy planowali przeprowadzenie skromnych nalotów. Podczas nich siły Luftwaffe miałyby rozprawić się z maszynami Fighter Command. Kiedy niebo zostałoby już oczyszczone z brytyjskich jednostek, nastąpić miał zmasowany nalot bombowy. Zakładając optymistycznie, że straty będą wynosiły 1:5 na korzyść Luftwaffe, uznano że po miesiącu siły RAF przestaną istnieć.
Patrząc na dotychczasowe zmagania wojenne taki scenariusz wydawał się być możliwy. Niemieckie siły lotnicze, dotychczas niepokonane, posiadały bardzo dobrze wyszkolonych pilotów, legitymujących się dużym doświadczenie. Dodatkowo Luftwaffe przewyższała RAF pod względem liczby samolotów. 


Niemcy byli bardzo pewni zwycięstwa. Nie posiadali jednak wielu istotnych informacji dotyczących obrony wyspy (sieć radarów, liczba i lokalizacja lotnisk w południowej Anglii, system dowodzenia) oraz wydajności brytyjskiego przemysłu lotniczego. Mylnie zakładano, że Anglicy produkują maksymalnie 300 myśliwców miesięcznie, a ich liczba będzie maleć; w rzeczywistości produkowano ich około 500 i ich liczba rosła. Niedoceniano również ich uzbrojenia oraz możliwości.
Podczas wojny na zachodzie, Brytyjczycy zwrócili uwagę na zagrożenie, jakie może im grozić ze strony Luftwaffe. Zaczęli więc produkować znaczną ilość nowoczesnych myśliwców Hurricane i Spitfire.  O ile w maju 1940 Fighter Command posiadało 37 dywizjonów, to na początku lipca było ich już 58. Wstrzymanie działań wojennych przez Hitlera po kapitulacji Francji okazało się zatem darem losu dla Anglików, którzy nie zamierzali prowadzić bitwy na zasadach narzuconych przez Niemców, lecz opracowali własne.  Ich „oczami” był system wczesnego ostrzegania Chain Home, składający się z sieci radarów rozstawionych wzdłuż wybrzeża. Dzięki nim można było określić odległość, położenie, wysokość oraz wielkość zbliżającej się formacji. Na podstawie zebranych informacji obrońcy mogli decydować, który nalot należy powstrzymać i jakich sił użyć do jego odparcia. Kiedy wrogie samoloty docierały nad wyspę, wypatrywał ich korpus obserwatorów. Wszystkie meldunki były przekazywane do Dowództwa Lotnictwa Myśliwskiego – Fighter Command. Ruchy jednostek, zarówno wrogich, jak i własnych, były zaznaczane pionkami na wielkiej mapie, a śledzący na niej przebieg wydarzeń oficerowie podejmowali odpowiednie decyzje. Odpowiedzialnym za obronę wyspy przed Luftwaffe był Hugh Dowding. 


Utworzono cztery grupy myśliwskie:
- 10 Grupa(dowódca Óquint Brand) stacjonująca na południowym – zachodzie Anglii
- 11 Grupa (dowódca Keith Park) odpowiedzialna za obronę południowej Anglii i Londyn
- 12 Grupa (dowódca Trafford Leigh-Mallory) stacjonująca w środkowej Anglii
- 13 Grupa (dowódca Richard Saul) stacjonująca w północnej Anglii i Szkocji.
Podstawową jednostką taktyczną był dywizjon. Decyzję o tym, którego z nich użyć w walce podejmowali dowódcy Grupy. Głównym zadaniem jakie postawiono przed pilotami Fighter Command było atakowanie bombowców, które wyrządzały szkodę celom naziemnym.
Kiedy rozpoczynała się bitwa o angielskie przestworza, Niemcy posiadali ponad 4000 samolotów. Jednak pewny siebie Göring postanowił zaatakować zaledwie połową sił, jakimi dysponował. Siły RAF liczyły około 2000 maszyn, z czego blisko 50% stanowiły myśliwce. To właśnie od nich zależał los Wielkiej Brytanii.
 

30 czerwca Reichsmarschall  wydał rozkaz zezwalający niemieckim samolotom na loty nad Wielką Brytanią w celu zapoznania się z systemem obrony i obszarem przyszłego działania oraz zestrzelenia każdego napotkanego samolotu. To ostanie zadanie sprawiało nie lada problem, ponieważ zgodnie z instrukcjami Dowdinga, Brytyjczycy nie wysyłali swoich maszyn przeciwko wrogim myśliwcom. Jednak w momencie, gdy Niemcy zaczęli atakować konwoje morskie, uznano że należy zapewnić im ochronę.  Podczas ataku Luftwaffe na konwój „Bread” 10 lipca doszło do pierwszych starć powietrznych. Rozpoczęła się walka o dominację nad Kanałem La Manche, która zapoczątkowała bitwę o Anglię. Do wieczora Niemcy stracili 7 samolotów, Anglicy 1 myśliwiec.


Te dysproporcje oznaczały, że uzyskanie panowania na angielskim niebie będzie dla agresorów nie lada wyzwaniem. W odwecie Brytyjczycy wysyłali swoje bombowce nad lotniska i porty we Francji. Jednak pozbawione eskorty, łatwo padały łupem niemieckich myśliwców, nie wyrządzając większych strat. 
Osłona statków sprawiała trudności RAF, gdyż było ich dużo i pływały z dala od lotnisk. Wiązała się również ze stratą wielu pilotów, którzy nie zawsze ginęli w bezpośredniej walce. Wielu z nich wyskakiwało z kokpitów płonących samolotów i opadało na spadochronach do wody. Jej niska temperatura (około 14oC) pozwalała im przetrwać około 5 godzin, do czasu odnalezienia przez służby ratownicze. Wielu lotników obydwu stron nigdy nie doczekało się owej pomocy. Ponadto Anglicy niszczyli niemieckie  hydroplany oznaczone czerwonym krzyżem, ponieważ oprócz wyławiania rozbitków, informowały o położeniu brytyjskich konwojów. Aby zminimalizować straty wśród pilotów Dowding nakazywał atakowanie Niemców dopiero wtedy, kiedy znajdą się nad ziemią. Wówczas zestrzeleni piloci lądowaliby w swoim kraju i mogli się udać do swojej bazy. Zamknięcie w ostatnim tygodniu lipca kanału dla żeglugi handlowej oraz wojennej, spowodowało zmianę celów dla niemieckich bombowców. Miały nimi być radary, miasta portowe, lotniska i zakłady lotnicze.
Drugi tydzień sierpnia zapoczątkował nową fazę w bitwie o Anglię. W wyniku ataku 12 sierpnia stacje radarowe w Dover, Pevensey Rye oraz Dunkirk, wyłączono na kilka godzin z użytku. Poważnie ucierpiało również lotnisko w Manston. Naloty te stanowiły preludium do „Dnia Orła”, który nastąpił nazajutrz.  Od tego momentu ataki przybierały na sile. 15 sierpnia zaatakowano lotniska Hawkinge, Manston i Lympne. Dodatkowo uszkodzono kable stacji radarowej w Rye, Forness i Dover. Ataki te miały na celu skupić obrońców na południu kraju. Tymczasem stacjonująca w Norwegii Luftflotte 5 zaatakowała lotniska na północy Wysp Brytyjskich oraz zakłady lotnicze w Rochester. Tego dnia naloty spowodowały duże straty materialne oraz śmierć wielu ludzi. Anglicy zestrzelili 75 niemieckich samolotów, tracąc przy tym 34 myśliwce.

  
W następne dniach nastąpiły kolejne ataki. 18 sierpnia bardzo ucierpiało lotnisko West Malling, na którym zniszczono hangary i zabudowania oraz kilka samolotów. Obydwie strony straciły ponad 60 samolotów.  Tego dnia do walk został włączony czechosłowacki Dywizjon 310. W odwecie Anglicy dokonywali nalotów na Zagłębie Ruhry, fabrykę Messerschmitta w Augsburgu oraz na lotniska w Niemczech, Belgii, Holandii i Francji.
Zaniepokojony dużymi stratami Göring spotkał się z dowódcami Luftwaffe. Podczas narady podjęto dwie istotne decyzje. Dotyczyły one rezygnacji z bombardowań systemu radarowego, gdyż uznano je za nieefektywne, oraz ataków na te lotniska, które zostały zbombardowane poprzedniego dnia, uznając takie działanie za marnotrawienie środków. Obydwie były dużym błędem. To właśnie dzięki radarom Brytyjczycy dowiadywali się o nadlatujących niemieckich formacjach. Natomiast raz zbombardowane lotnisko, bardzo szybko przywracano do stanu używalności. Tylko częste, zmasowane ataki mogły wykluczyć je z działań wojennych.
Naloty wiązały się nie tylko ze stratami samolotów (te były szybko uzupełniane), ale przede wszystkim kadr. Natężenie walk powietrznych, które nastąpiło w sierpniu, powodowało że piloci musieli odbywać kilka lotów dziennie.  Zmęczenie fizyczne i psychiczne zwiększało prawdopodobieństwo zostania zestrzelonym, tym  bardziej, że w powietrzu Niemcy zawsze mieli przewagę liczebną. Poświęcenie i trud pilotów doceniało nie tylko angielskie społeczeństwo. Podczas swojego przemówienia w Izbie Gmin 20 sierpnia, premier Winston Churchill powiedział: „Każdy dom na naszej wyspie, w naszym imperium, a wreszcie na całym świecie, wyjąwszy miejsca zamieszkania winowajcy, powinien okazać wdzięczność brytyjskim lotnikom, którzy, niezrażeni przez przeciwności, nieustraszeni w obliczu nieustannego wyzwania i śmiertelnego niebezpieczeństwa, odwracają los wojny światowej dzięki swojemu męstwu i poświęceniu. Nigdy w historii ludzkiego konfliktu tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. Wszystkie nasze serca są z pilotami myśliwców, których wspaniałe akcje możemy dzień po dniu obserwować. Lecz nie wolno nam nigdy zapomnieć, że przez cały czas, noc w noc, miesiąc po miesiącu, nasze eskadry bombowców lecą daleko w głąb Niemiec, dzięki najwyższej próby umiejętnościom i rozważnemu, dokładnemu rozeznaniu znajdują swoje cele w ciemności, przeprowadzają ataki, często pod ciężkim ostrzałem, często ponosząc ciężkie straty, i zadają poważne ciosy całej technicznej i wojennej strukturze nazistowskiej potęgi.”


Wyrwane z kontekstu zdanie o „nielicznych” spowodowało, że dziś wielu Polaków sądzi, iż wypowiedź ta dotyczyła polskich pilotów. Warto więc wspomnieć, że do dnia, w którym padły słynne słowa, polski Dywizjon 302 zestrzelił jeden samolot. Natomiast Dywizjon 303 żadnego, ponieważ nie brał jeszcze udziału w żadnej walce, a pierwsze strącenie zaliczył dopiero 30 sierpnia.
Ostatni tydzień sierpnia przyniósł kolejne zmasowane naloty. Lotnisko Manston zostało zniszczone do tego stopnia, że miało już tylko służyć jako miejsce przymusowych lądowań. Niemcy dokonywali również nocnych bombardowań zakładów przemysłowych oraz instalacji portowych nawet w północnej Anglii (m.in. Liverpool). Pierwsze bomby spadły również na Londyn, którego Hitler atakować zabronił. W odwecie Brytyjczycy postanowili zbombardować Berlin.  Rozwścieczony Führer zniósł na początku września zakaz nalotów na Londyn, co ucieszyło niemieckich dowódców. Od samego początku bitwy uważali oni, że należało bombardować cele cywilne, a szczególnie Londyn, aby złamać społeczeństwo, pod presją którego rząd Churchilla podpisze pokój. Jednak naloty na miasta przyniosły odwrotny cel od zamierzonego. Swoją decyzją Hitler zjednoczył Brytyjczyków wokół rządu.


Na początku września Reichsmarschall udał się do Francji. Wizytując niemieckie jednostki nie omieszkał zrugać swoich podwładnych zarzucając im zbyt duże straty. Kiedy na koniec rozmowy zapytał ich czego potrzebują, jeden z dowódców odrzekł, że przydałby mu się dywizjon myśliwców Spitfire. Był to najlepszy dowód na to, jak dobrymi samolotami dysponowali obrońcy.
Podczas nalotów na Londyn ginęło wielu mieszkańców. W nocnym nalocie 8 września zginęło około 400 osób. Kilka dni później bomby spadły na pałac Buckingham niszcząc królewską kaplicę. Brytyjczycy nagłośnili ten fakt oskarżając Hitlera o próbę zabójstwa króla. 15 września nastąpił jeden z najbardziej zmasowanych nalotów podczas całej bitwy o Anglię. Według Niemców miał on odwrócić losy zmagań i przechylić szalę na stronę III Rzeszy. Podczas pierwszego, porannego ataku Luftwaffe straciła 18 maszyn, obrońcy 13. Po południu nastąpił kolejny, największy tego dnia (blisko 500 samolotów), którego odpowiednio „przywitały” kolejne dywizjony myśliwców, strącając kolejne 26 maszyn. Wieczorem, podczas ostatniego nalotu, agresorzy ponieśli kolejne straty.  W sumie tego dnia Niemcy stracili około 60 maszyn, obrońcy trzykrotnie mniej. W walkach brały udział Dywizjony 303 i 310. Jednak to nie straty poniesione przez Luftwaffe wywarły największe wrażenie na atakujących, ale liczba angielskich samolotów, jakie tego dnia pojawiły się na niebie. Bazując na błędnych informacjach dotyczących możliwości produkcji myśliwców przez brytyjskie zakłady przemysłowe oraz na zawyżanych przez niemieckich pilotów liczbach strąconych maszyn, dowódcy Luftwaffe doszli do błędnego wniosku, że obrońcom pozostało już niewiele samolotów. Okazało się, że jest wręcz odwrotnie – było ich coraz więcej. Niemcy zdali sobie sprawę, że bitwa została przegrana.


Dwa dni później Hitler zdecydował się zawiesić do odwołania operację „Lew Morski”. Nakazał jednak pozostawić barki desantowe na francuskim brzegu, aby sprawiały wrażenie, że widmo desantu na wyspy może powrócić w każdej chwili. Lufftwaffe nadal dokonywało nalotów na zakłady przemysłowe, Londyn i inne miasta dokonując wielu zniszczeń i niosąc śmierć wielu ludziom. Jednak wraz z upływającym czasem były one coraz rzadsze ze względu na pogarszającą się jesienią warunki atmosferyczne. Ostatni dzień października został uznany przez brytyjskich historyków za koniec bitwy o Anglię. Trzecia Rzesza poniosła pierwszą porażkę, a Hitler rozpoczął przygotowania do wojny ze Związkiem Radzieckim.
Według różnych szacunków walka o panowanie nad brytyjskim niebem kosztowała Luftwaffe od 1733 do 1887 samolotów oraz około 2500 ludzi. Wśród nich byli również niemieccy lotnicy, którzy wylądowali na angielskiej ziemi i zostali wzięci do niewoli. Straty RAF wyniosły około 1100 myśliwców. Życie straciło 544 pilotów.
Na porażkę Luftwaffe złożyło się wiele przyczyn. Przede wszystkim nie zniszczono radarów, które wychwytywały niemieckie samoloty, zanim jeszcze te opuściły obszar okupowanej Francji.
Kierując do bitwy zaledwie połowę swoich sił powietrznych, Niemcy zlekceważyli swojego przeciwnika. Kampania, która w ich mniemaniu miała trwać maksymalnie około 4 tygodni, przerodziła się w kilkumiesięczną batalię, w której obrońcy okazali się o wiele lepiej przygotowani niż wcześniej sądzono.
Nie bez znaczenia była również postawa samych pilotów. Niemieccy lotnicy rywalizowali ze sobą w osiąganiu jak największej liczby zestrzelonych samolotów wroga, za co otrzymywali odznaczenia. Asy wykorzystywały swoich najlepszych pilotów jako skrzydłowych, co nie było dobre dla całego zespołu. Brytyjczycy natomiast bronili swojej ojczyzny, a piloci z takich krajów jak Polska czy Czechosłowacja, chcieli dokonać zemsty za swój kraj. O ich determinacji obrońców świadczą również przypadki taranowania niemieckich bombowców przez alianckich pilotów, choć zapewne przyczyną części z nich było ogólne zamieszanie, jakie miało miejsce w przestworzach podczas walki.
 

Część samolotów używanych przez Luftwaffe odstawało możliwościami od nowoczesnych maszyn. Kiedy angielscy piloci startowali przeciwko bombowcom Ju-87, określali swoją akcję mianem „Stuka Party”. Niemieccy dowódcy przecenili możliwości własnych myśliwców (zwłaszcza Bf-110), a nie docenili angielskich.
Istotnym błędem była również zmiana celów nalotów – z lotnisk na miasta. Samo zniszczenie pasów startowych było niegroźne, ponieważ po kilku godzinach je równano. Większe szkody przynosiło natomiast bombardowanie budynków i hangarów. Tylko zmasowane naloty na lotniska mogły wyłączyć je z walki (tak jak to było w przypadku Manston).
Duże znaczenie miała również możliwość stałej łączności pomiędzy samolotami RAF. Ich maszyny, w przeciwieństwie do Luftwaffe, używały tej samej częstotliwości. W przypadku utraty kontaktu wzrokowego niemieckie bombowce nie miały możliwości porozumiewania się z samolotami eskorty.
Nie można również pominąć wszystkich ludzi, którzy wchodzili w skład systemu obrony stworzonego przez Brytyjczyków – od dowódców rozpoczynając, poprzez operatorów radarów, korpusu obserwatorów, żołnierzy służących w artylerii przeciwlotniczej na pracownikach warsztatów, naprawiających uszkodzone samoloty kończąc. To właśnie oni wraz z pilotami, powstrzymali Luftwaffe w 1940 r.

Spośród pilotów walczących  w bitwie o Anglię, większość (80%) stanowili Brytyjczycy. Pozostali  pochodzili z różnych stron świata. Największą grupę stanowili Polacy, którzy po klęsce we wrześniu 1939, udali się do Francji, a następnie Wielkiej Brytanii. Pomimo utworzenia czterech polskich dywizjonów (dwóch myśliwskich 302 i 303 i dwóch bombowych 300 i 301), większość Polaków służyła w dywizjonach  angielskich. W siłach RAF służyli także Nowozelandczycy, Kanadyjczycy (którzy wysłali do Wielkiej Brytanii własny 1.RCAF), Czechosłowacy (posiadali dwa dywizjony myśliwskie 310 i 312 oraz jeden bombowy 311), Australijczycy, Belgowie, Francuzi, Irlandczycy, Amerykanie, piloci z brytyjskich terytoriów Afryki oraz po jednym z Palestyny i Jamajki.


303. Dywizjon Myśliwski Warszawski im. Tadeusza Kościuszki został utworzony 2 sierpnia 1940 w Northolt i był drugim (po 302.) polskim myśliwskim dywizjonem w strukturach RAF. Wyposażony został w samoloty Hurricane. Brytyjczycy podchodzili do Polaków z dużą rezerwą. Bariera językowa uniemożliwiała porozumiewanie się z angielskimi dowódcami.  Ponadto polscy piloci latający w 1939 roku na PZL-ach ze stałym podwoziem często zapominali podczas treningu na Hurricanach o otwieraniu podwozia podczas lądowania, co prowadziło do uszkodzeń samolotów. A przecież każda z maszyn była wówczas dla obrońców na wagę złota. W bitwie o Anglię dywizjon zadebiutował całkiem przypadkowo 30 sierpnia dzięki niesubordynacji Ludwika Paszkiewicza, który podczas lotu treningowego dostrzegł walkę powietrzną. Samowolnie oddalił się od swojego klucza i zestrzelił niemiecki samolot. Po tym wydarzeniu uznano, że nie należy dłużej pozbawiać Polaków możliwości walki i dywizjon postawiono w stan gotowości bojowej. Zgłaszane masowo przez pilotów zwycięstwa uważano za nierealne. Dowódca bazy Northolt pułkownik Stanley Vincent nakazał swojemu oficerowi, kwalifikującemu meldowane zestrzelenia, poddawać je szczegółowej analizie. Co więcej, zdecydował się naocznie przekonać jak walczą Polacy. Poleciał więc za poderwanym do akcji dywizjonem, a kiedy wrócił powiedział: „Mój Boże, oni naprawdę to robią, to nie jest żadna imaginacja."
Wśród pilotów znajdowali się nie tylko Polacy. To właśnie w Dywizjonie 303 latał Czech, Josef František (na zdjęciu po lewej), który uzyskał najlepszy wynik spośród wszystkich pilotów walczących w bitwie o Anglię – 17 strąceń. O dwa mniej miał najlepszy z Polaków, Witold Urbanowicz (na zdjęciu po prawej). 

 

















Swój ostatni lot bojowy Dywizjon wykonał 7 października; następnie został przeniesiony do Leconfield. Oficjalnie przyznano mu zestrzelenie 126 samolotów co plasowało go na pierwszym miejscu spośród wszystkich dywizjonów.


Podczas walk zginęło siedmiu Polaków (w tym autor pierwszego trafienia – L. Paszkiewicz), natomiast 8 października śmierć poniósł J. František, którego samolot rozbił się w Ewell.

Pomimo wcześniejszych obaw Anglików, okazało się, że Polacy są świetnie wyszkolonymi i zdeterminowanymi pilotami. A swoje umiejętności potwierdzili podczas konkursu strzeleckiego 11. Grupy Myśliwskiej jaki odbył się 11 kwietnia 1942 roku. Uczestniczyły w nim 22 dywizjony, w tym trzy polskie, a wynik wprawił w zdumienie i zakłopotanie dowództwo grupy. Otóż Dywizjon 303 uzyskał 808 trafień, Dywizjon 316 – 432, a Dywizjon 315 – 183. Natomiast najlepszy dywizjon RAF-u, który zajął czwartą lokatę, miał ich na koncie 150.



Czechosłowacki Dywizjon 310 został utworzony 10 lipca 1940 w Duxford. Motto znajdujące się na jego odznace brzmiało: „Walczymy, by ponownie zbudować” i oznaczało nadzieję na odzyskanie po wojnie niepodległości. Wyposażony był w myśliwce Hurricane. Ich relacje z Brytyjczykami nie były początkowo najlepsze. Czesi nie znali języka angielskiego, pamiętali również konferencję w Monachium, kiedy angielski premier Chamberlain poświęcił ich ojczyznę w imię pokoju dla Europie. Ale wraz z upływem czasu animozje zanikały. Podobnie jak Polacy, Czesi pałali nienawiścią i żądzą zemsty wobec okupujących ich kraj Niemców. Gotowość bojową dywizjon uzyskał w połowie sierpnia.
26 sierpnia doszło do pierwszej walki. Czesi zestrzelili wówczas trzy samoloty, sami tracąc dwa. O ich pierwszym starciu dowódca jednostki major George Blackwood napisał: "Wtedy zobaczyłem jak czechosłowaccy lotnicy walczą. Nie było żadnej potrzeby wydawania przez radio rozkazów. Uderzyli na Niemców bez respektu. Oprócz faktu, że zostałem zestrzelony w tej walce, byłem absolutnie zadowolony wynikiem pierwszego spotkania".
W następnym miesiącu ich konto powiększało się w błyskawicznym tempie. 3 września dywizjon zgłosił strącenie sześciu samolotów, parę dni później kolejne sześć. Podczas bitwy o Anglię Dywizjonowi 310 zaliczono 37,5 zwycięstw. Zginęło 4 pilotów.


Trudno natomiast opisać walki ostatniego z wymienionych w utworze Sabatonu – Dywizjonu 401, gdyż takowy podczas bitwy o Anglię nie istniał. Warto również zaznaczyć, że Kanadyjczycy, w przeciwieństwie do Polaków czy Czechów, nie byli pilotami na wygnaniu. Kanadyjski dywizjon myśliwski – 1.RCAF (wyposażony w Hurricany) przybył do Middle Wallop 20 czerwca 1940.  Następnie został przeniesiony do Croydon a w połowie sierpnia do Northolt. Debiut Kanadyjczyków nastąpił 24 sierpnia i okazał się bardzo pechowy. Piloci 1.RCAF omyłkowo zestrzelili dwa brytyjskie samoloty należące do obrony wybrzeża – Coastal Command. Dwa później dywizjon zaliczył kolejne, tym razem właściwe, trafienia. Ich zdobyczą padły trzy niemieckie bombowce. Kanadyjczycy stracili taką samą liczbę maszyn, a jeden pilot zginął. Zdobywane podczas walk doświadczenie przekładało się na uzyskiwane wyniki. Ostatecznie w zmaganiach nad Anglią zaliczono mu 29 zwycięstw. 11 października 1.RCAF został przeniesiony do Szkocji. Najskuteczniejszym okazał się najstarszy z Kanadyjczyków G. R. McGregor – 5 trafień (według innych źródeł – 4). W walkach poległo 3 pilotów. 


Przemianowanie 1.RCAF na Dywizjon 401 miało miejsce
1 marca 1941, czyli cztery miesiące po zakończeniu bitwy o Anglię. Motto widniejące na  jego odznace brzmiało: „Mors celerrima hostibus” (Błyskawiczna śmierć dla wroga).













Więcej wideoklipów z filmowymi archiwaliami zrealizowanych do utworów Sabatonu znajduje się na stronie autora: GhostDog780430


6 komentarzy:

  1. Podziękowania za ten artykuł. Wreszcie znowu coś o Polakach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ghost, świetny artykuł.Przeczytałem z przyjemnością. Jak zwykle szacun - taka wiedza:)
    Pozdro.
    Krystian

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję. Jeśli zaś chodzi o wiedzę, jest ona ogólnie dostępna :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale podaną w takiej formie lepiej się przyswaja.:P
    K.A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jakiej książki Pan korzystał? Interesują mnie informacje o Kanadyjczykach.
    Igor.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę informacji o Kanadyjczykach można znaleźć w "Bitwie o Anglię" autorstwa Stephena Bungay'a. Również na stronach internetowych: kanadyjskich sił powietrznych, RAF i wielu innych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Powrót do strony Sabaton i historia